Czytają

środa, 18 lipca 2012

Aloesu moc.

Do niedawna tylko słuchałam i przypatrywałam się efektom, jakie przynosi aloes. Nie zagłębiałam się w jego tajniki, bo wg. mnie był podstawowym dodatkiem do kosmetyków, czyli jest bo jest i to wszystko.
Jednak kiedy na mojej głowie i ciele ponownie pojawiły się krostki i zmiany łuszczycowe, postanowiłam co nieco poczytać i wziąć się za wykorzystanie tej rośliny, którą pielęgnuję i hoduję od dłuższego czasu, bo drzewko bardzo przyjemnie dla mnie wygląda.



Jakie korzyści przynosi stosowanie aloesu?

- zmniejszenie bólu i reakcji zapalnych, 
- przyspieszenie procesu gojenia,
- owrzodzeń, oparzeń, odmrożeń, ran zewnętrznych jak i wewnętrznych.,
- pobudzenie wzrostu i naprawy skóry, 
- silny środek przeczyszczający przeciwdziałanie powstawaniu kamieni nerkowych oraz zmniejszanie ich rozmiarów,

Dzięki aloesowi pod naszą skórę dostają się potrzebne substancje i witaminy, zawiera ponadto przeciwutleniacze i pochłania promieni UV, pobudza komórki odpowiedzialne za produkcję niezbędnego dla elastyczności skóry kolagenu i pomaga utrzymać odpowiednie pH skóry.

Czyli jakby nie patrzeć, aloes lekiem na wszystko.
Miałam okazję (dzięki Czarnej Orchidei) spróbować płukankę aloesowo-glicerynową z półproduktów, już wtedy dało się zauważyć namacalną ciężkość, gładkość i mięsistość włosów, były lśniące i tak przyjemne, że głaskałabym je dniami i nocami. 

Ostatnimi dniami z okazji posiadania ogromnej ilości czasu i aloesu, postanowiłam wycisnąć z liści miąższ i dodać go do maski (wtarłam też część bezpośrednio w skalp). Akurat padło na Bingo Spa, siedziałam dobre 40 minut, co w moim przypadku jest rekordem i spłukałam. 
Nie wiem jak to określić, przy przepalcowaniu włosy były mięsiste tak, że z trudnością się je głaskało, było czuć, że aloes na nich jest. Po wyschnięciu cieszyłam się wspaniałą objętością, mięsistością i ciężkością. Włosy były baaaaaardzo miękkie i lśniące. 100x lepsze niż po półproduktach. 
Zauważyłam też, że nie swędzi mnie skalp, a i łuski zdążyłam się pozbyć

Myślę, że warto dorwać się roślinki aloesu i otoczyć ją wyjątkową opieką, bo przynosi to wiele korzyści. Do picia takiego soku przekonana nie jestem, jednak przy stosowaniu na włosy i skórę, przyniósł mi wiele dobrego.

Na twarz wyciskałam miąższ wraz z dodatkiem cytryny (niewiele). Zredukowało to przebarwienia, poprawiło stan skóry, jest gładka i chętnie się ją głaska. Pory mam malutkie, praktycznie niewidoczne, więc nie wiem, czy na nie coś podziałało.


Jak wasze przygody z aloesem?
Pochwalcie się, bo mam ochotę na eksperymenty! :)

10 komentarzy:

  1. U mnie cudownie nawilża włosy sok z aloesu. Zawsze spryskuje nim włosy przed olejowaniem, efekty są cudowne ;)
    Anomalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja na razie z aloesem miałam mało do czynienia.Skusiłam się ostatnio na płynne ekstrakt i zobaczymy jak się spisze u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. muszę zainwestować w końcu w aloes :)

    OdpowiedzUsuń
  4. poluję na dobry żel aloesowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja mam zatężony 10x z ZSK. dodaję go do masek. kiedy swędzi mnie głowa, lub jest podrażniona, wcieram kilka kropel bezpośrednio w skalp i problem znika momentalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kupilam ostatni sok aloesowy i bede go uzywac do picia ale na wlosy tez go wyprobuje:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hm... Ja najpierw muszę sobie aloes wychodować w doniczce :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Aloes jest świetny sama używam soku na włosy i lubię go.

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedyś babcia miała ,ale teraz już nie ma trzeba odwiedzić kwiaciarnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, to miłe, że doceniasz moją pracę.

LinkWithin

.linkwithin_inner { margin: 0 auto !important; } Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...