źródło: google grafika |
Poszło i na mnie.
Czasem siadam z głową w dół, a na spodnie sypie się 'biały proszek', a przeczesując włosy, czuję pod palcami zgrubienia. Czy nie jest to irytujące?
Często wydaje mi się, że na głowę spadło mi tyle problemów ze stanem fizyczno-psychicznym, że rozwiązanie przychodzi prosto - odciąć się, zniknąć. Ale jak tu zniknąć, kiedy dookoła ludzie, którzy są pełni zrozumienia i wsparcia? Wtedy przychodzi inna myśl - nie dać się.
Wspominałam już w swoim pierwszym łuszczycowim poście, że ta choroba nie dotyka tylko skóry, ale i psychiki. Ludziom słabszym jest naprawdę ciężko odnaleźć się w normalnym środowisku.
Pisząc normalnym - mam na myśli miejsca, gdzie przebywają ludzie nie posiadający tego problemu, bądź ludzie, którzy dobrze dają sobie radę, zwalczyli na chwilę chorobę, albo chcą za wszelką cenę w takim towarzystwie egzystować.
Ja osobiście zaliczam siebie do dwóch grup w zależności od słabości: ludzie którzy chcą być za wszelką cenę (bo często nie dostrzegam tego, że nikt nie robi problemu o moje białe kropki) i do tych, którym na chwilę się udało uciec od problemu. Wiadomo - choroby wyleczyć nie można.
Dzisiaj dopadł mnie okropny kryzys, nagle cała pielęgnacja stanęła pod znakiem zapytania. Faktem jest, że niczego się nie wystrzegam, a raczej nie planowałam się wystrzegać, ale jak pomyślę, że jedyny szampon, który ratował moją głowę posiada SLeSy, to aż mi się odechciewa zadbać o zmiany łuszczycowe. Przestawiłam swoją psychikę na zbyt włosomaniaczy tor, nie biorąc pod uwagę tego, że nie jestem do końca normalna. Teraz to pisząc czuję się jak wyrzutek, chociaż wiem i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że tak nie jest. Winna jest moja psychika.
Z jednej strony to dobre myślenie i bardzo budujące - będąc w Waszym gronie, komentując Wasze blogi, opisując na Wasze komentarze, czuję się potrzebna i taka zwykła, bezproblemowa, a z drugiej strony, kiedy przychodzi wieczór jak dzisiejszy, to mam ochotę się schować, nie pisać bloga, nie wyżalać się, tylko wrócić do swojego normalnego trybu.
Ale nie martwcie się! Agatka jest pod tym względem bardzo silna i jutro wstanie z uśmiechem na twarzy, zmyje olej i będzie się zachwycać swoimi włosami :) Jednak pielęgnacja ulegnie zmianom i to dość dużym :)
Stres powoduje wysyp łuszczycowych zmian, tak więc trzeba sobie z nim poradzić!
RADY RADY RADY
~Moją wielką podporą jest ukochany mężczyzna, który się zachwyca nawet złuszczoną plamką na nodze, rzuci zawsze jakieś śmieszne hasełko, przez które zupełnie inaczej na to patrzę. Gdyby nie on i jego ogromna pomoc, siedziałabym pewnie na moście z fiolką tabletek (ah, jak z filmu :D). Zawsze też dostrzega jakie mam przyjemne włoski, wplecie coś o chorobie, zmieni to w żart i planuje, jak będzie w przyszłości dbał o to, żeby zaleczyć choróbsko. Czyli świadomy mężczyzna, jako nasze zdrowe ciało :)
~Ważne jest też, robienie wielu rzeczy, żeby nie skupiać się na tym 'co boli' - pisanie bloga, bieganie (tak, tak, wysiłek fizyczny wskazany!), gotowanie, spacerowanie, CZYTANIE, nauka (do matury ;p), bieganie z aparatem, czy chociażby spotkania z ludźmi - swoimi ludźmi.
~Nauczenie się swojej choroby- dlaczego jest? dlaczego nie możemy jej zwalczyć? dlaczego to spotkało akurat mnie? Musimy przede wszystkim zaakceptować ten stan - niestety jest nieuleczalny, a jedynie zaleczalny, tak więc MUSIMY wiedzieć, że niewiele zmienimy - to część nas, tak jak włosy, paznokcie, nogi, usta itp.
~SEN najlepszy lekarz łuszczyków, NAJLEPSZY!
~systematycznie musimy dbać o łuski i oglądać efekty, nic nie cieszy bardziej, jak świadomość, że się udaje!
~zdrowa dieta, picie ziół, wewnętrzne odżywianie,
~ przydatne jest wykonywanie kilku ćwiczeń, niewymagających większego wysiłku, a pozwalających na rozluźnienie się,
~kąpiel w olejkach - TAK! Trzeba się nawilżyć. Dodatkowo wpuśćmy kilka kropel ładnie pachnącego olejku eterycznego - przyjemne z pożytecznym,
~ I najważniejsze POZYTYWNE MYŚLENIE. Wiem, że ciężko, ale nie ma, ŻE BOLI! Musimy się nastawić na pozytywne życie.
I tak oto zakończę ten post. Pisałabym dużo więcej, jednak łóżko pogania. To nic, że mam jutro na 9:30. Chcę się nareszcie wyspać! :)
I proszę, bez użalania się i współczucia, trzymajcie po prostu kciuki - za mnie i za wszystkich zmagających się.
Adios!
P.S. Zobaczyłam dzisiaj reklamę w TV KLIIIIIIIK i powiem Wam, że pragnę takiego łoża w sypialni :D
Najważniejsze, że masz wsparcie bliskich osób, trzymam kciuki, będzie dobrze! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki ze wszystkich sił, żebyś jutro mogła uśmiechnąć się do siebie w lustrze :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że masz taką podporę w swoim mężczyźnie - zazdraszczam wręcz :)
Jesień to taka paskudna pora roku, że nie wiadomo kiedy i nie wiadomo skąd pojawia się chandra i zwątpienie. Mnie też dopadło, nie tylko włosowo... Ale obejrzałam dobry film, zjadłam coś słodkiego i teraz zamierzam się nasmarować czymś ładnie pachnącym i legnąć do łóżka. A co ;)
Zgadzam się, stres to bardzo trudny przeciwnik. Mnie dopadło wczoraj, nie włosowo, ale wiem, że ostatecznie to właśnie włosom się najbardziej oberwie. A żeby sobie jeszcze dołożyć, to z rozgoryczenia zjadłam na raz tabliczkę czekolady. Tylko czekać efektów.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za poprawę nastroju :)
ja to wiem, że jesteś silna i że obie mamy pokręcone główki ;*
OdpowiedzUsuńAMEN :D
UsuńSłyszałam o łuszczycy - nic przyjemnego, ale super, że masz kogoś, kto Cię wspiera i daje Ci siły :)
OdpowiedzUsuńDasz radę! W życiu już tak czasem jest, że brakuje sił, nie widzi się dalszej drogi a już tym bardziej światełka w tunelu. Ale spójrz na życie pozytywnie: masz świetnego faceta, ładne, zadbane włosy, popularnego bloga... i pewnie jeszcze masę pozytywów. Maturę można zawsze poprawić, łuszczycę zaleczyć, po deszczu musi być tęcza. Koniec i kropka. Trzymaj się maleńka :*
OdpowiedzUsuńskąd ja to wszystko znam... musimy być twarde z tym!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Ciebie, siebie i wszystkich łuszczyków&atopików :)
OdpowiedzUsuńwitam jesli ktos ma dostep do lekow ze stanow zjednoczonych proponuje masc o nazwie "psoriasian" nie zel tyko masc w moim przypadku pomoglo w 80%
OdpowiedzUsuń