Czytają

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Jak na mydło przystało - błotne mydełko od Dead Sea Minerals.

Witajcie!
Dodaję posty z taką częstotliwością, że wstyd w ogóle się pojawiać. Jednak nastały dni spokojniejsze, więc myślę, że nareszcie zmotywuje mnie to do recenzowania kosmetyków, które dłuższy czas zalegają w mojej łazience. A jest o czym pisać.

Dzisiaj przybywam z recenzją bardzo przyjemnego mydełka firmy DSM. Powiem szczerze, że nigdy nie lubiłam mydeł w kostce i nigdy nie przywiązywałam uwagi do tego, czym właściwie się myję. Na pierwszym miejscu w pielęgnacji stały balsamy i kremy, coby skóra nie była wysuszona i nie łuszczyła się.
Jednak wszystko się teraz zmieniło, czytajcie dalej dlaczego :)


 Mydełko zamknięte jest, jak to w przypadku mydeł w kostce, w tekturowym opakowaniu. Widnieją na nim najważniejsze informacje oraz skład. Niestety nie doczytamy się tam niczego w języku polskim, gdyż kosmetyki są sprowadzane z Izraela. Jednak anglojęzyczni nie będą mieli problemu :) To co powinniśmy wiedzieć znajdziemy TU na stronie polskiego dystrybutora.

Moje mydełko to wersja z aloesem i rumiankiem, dedykowana skórze z problemami. Jak wiadomo ww składniki mają działanie nawilżające i kojące, więc wszystko się zgadza. Głównym i najważniejszym składnikiem mydła (jak i większości kosmetyków tej marki) jest błoto z Morza Martwego. Dla mnie wielkie wow :)

Kostka ma 125g. Wybaczcie brak zdjęcia niezużytego mydełka, będąc w biegu kompletnie o tym nie pomyślałam.
Dobrze się pieni i jest wydajne. Na gąbce pozostawia 'brudny' odcień dzięki zawartości wspomnianego błota, jednak na skórze nie zauważymy żadnych zanieczyszczeń - no bo jakby to wyglądało :)
Doskonale myje i nie pozostawia żadnego nieprzyjemnego filmu. Skóra jest dobrze nawilżona i oczyszczona. Byłam w szoku, kiedy po kąpieli nie używając żadnego balsamu, na skórze nie miałam zeschłej warstwy naskórka, co niestety często się zdarza.
Używając mydełka do oczyszczania twarzy nie poczułam ściągnięcia. Zapachu praktycznie nie ma, albo po prostu jestem już odporna, jednak neutralność jak najbardziej na plus.

Ktoś by powiedział 'mydło jak mydło' jednak w tym przypadku to AŻ mydło. A do tego świetnie sobie radzi z wymagającą skórą. Dla mnie, zaawansowanej posiadaczki Ł. takie mydełko w łazience to strzał w dziesiątkę.

Czy polecam? Pewnie! Dlaczego miałybyście nie spróbować?

Jeżeli nie miałyście jeszcze styczności z marką, to zapraszam Was na fanpage marki - zauważyłam, że aktualnie prowadzą konkurs. Sama pewnie też wezmę udział, zrobię Wam konkurencję :) 

Pozdrawiam Was serdecznie i wracam do odpoczywania. Ostatnie dni były naprawdę męczące, a ja do tej pory nie odespałam jeszcze sobotniego wesela.

Buziaki, 
Agata :)

3 komentarze:

  1. jeszcze nie miałam błotnego mydła i nie znam tej marki ale lubię mydła w kostce

    OdpowiedzUsuń
  2. Super mydełko :)
    Aleppo ma tę wadę, że jednak skórę wysusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie miałam Aleppo, ale jak mówisz, że wysusza to raczej nie spróbuję :P

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, to miłe, że doceniasz moją pracę.

LinkWithin

.linkwithin_inner { margin: 0 auto !important; } Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...