Od roku staram się doprowadzić swoje włosy do idealnego stanu, którym mogłabym się szczycić i chwalić. Nie jest najgorzej, ale jeszcze długa droga przede mną.
Pamiętam jak na początku przytłaczał mnie ten ogrom informacji: wcierki, płukanki, olejowanie, maskowanie, zabezpieczanie, odżywianie od wewnątrz, laminowanie, tworzenie własnych kosmetyków i i i i...
To było naprawdę przerażające, ale z czasem stało się codziennością. Oczywiście nie wszystko naraz, bo dopiero teraz wprowadzam do pielęgnacji płukanki.
źródło |
Dotarłam już na szczebel, na którym mycie włosów co 3-4 dni nie jest problemem (kurczę, to naprawdę wygodne!), więc z racji takiej oszczędności czasu postanowiłam coś zmienić.
Dużo się naczytałam o stanie naszych wód i choć moja nie jest najgorsza, to postanowiłam ją odrobinę podrasować.
Na co stawiam? Przede wszystkim na płukanki ziołowe. Wieczór przed myciem parzę litr płukanki i pozostawiam do rana. Następnie delikatnie podgrzewam i stosuję do ostatniego płukania (a raczej kilku płukań).
źródło |
Na jakich ziołach aktualnie bazuję:
- Wierzbownica Drobnokwiatowa - stosowana od wewnątrz hamuje wypadanie i podobno zmniejsza przetłuszczanie, jednak nie mam z tym problemu, więc nie mogę Wam tego zagwarantować. Sprawia, że włosy są puszyste i miękkie.
- Pokrzywa - ma działanie antybakteryjne, więc stosuję ją ze względu na łuszczycę,
- Skrzyp polny - podobnie jak pokrzywa,
- Hibiskus i Dzika róża - posiadam mieszankę tych dwóch roślin, hibiskus ma działanie zakwaszające i tonizujące oraz wpływa na porost włosów (co mam zamiar sprawdzić :) ), dzika róża wzmacnia elastyczność,
Planuję wprowadzić w plan płukankę lnianą i z octu, jednak tych się bardziej obawiam :) Inne zioła będę wprowadzała w miarę swoich możliwości, aktualne zestawienie zdecydowanie daje sobie radę.
Liczę na systematyczność z mojej strony, włosy też powinny mieć urozmaiconą dietę.
Jakie płukanki mogłybyście mi polecić?
Pozdrawiam serdecznie,
Agata :)
Octowa fajnie nabłyszcza włosy, polecam :) Lubię też dodać kilka kropli nafty.
OdpowiedzUsuńja czasami robię płukankę z siemienia lnianego i z octu jabłkowego. Z ziół boję się, że moje blond włosy złapią kolor zieleni :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
z siemienia jest bardzo delikatna, spróbuj ;)
OdpowiedzUsuńoctową też czasem robię
zaciekawiłaś mnie hibiskusem ;) mam go i piję, ale o włosach nie pomyślałam ;)
Osobiście polecam płukankę z siemienia lnianego - świetnie nawilża i nabłyszcza włosy ;)
OdpowiedzUsuńSiemienia nie masz się co bać :)
OdpowiedzUsuńDziwne, ja właśnie się ziołowych boję bo to zioła wysuszają
lniana wymiata
OdpowiedzUsuńi kawowa :)
nie robie płukanek i chyba muszę to zmienić :)
OdpowiedzUsuńja ostatnio stosuję płukankę z szałwii- odrobinę przyciemnia włosy, ale niestety nie jest to efekt długotrwały.
OdpowiedzUsuńLubię płukanki, jednak najczęściej, jeśli również tej nie zapomnę :P, robię octową: do wody mineralnej (w sum ie takiej z 5l butli ze sklepu, ale ważne że niechlorowana kranowa) dodaję łyżkę octu jabłkowego.
OdpowiedzUsuńHeh - chyba koniec czytania blogów na dziś - futro usilnie włazi przed monitor i każe się głaskać. Na kolana nie chce, zasłania monitor i dopomina się 100% uwagi :P